15 lutego 2015

NATURA KUCHNI POLSKIEJ - RECENZJA

Wojciech Modest Amaro "Natura Kuchni Polskiej"



Z tej książki cieszyłam się jak małe dziecko, które wejdzie do sklepu z zabawkami :-) 
Przebierałam nogami czekając na przesyłkę od KUKBUK (serdecznie dziękuję za taką cudną nagrodę!)
Myślałam o niej od spotkania z Wojciechem Modestem Amaro, podczas pierwszego w Polsce Terra Madre Slow Food Festival z Krakowie (tutaj krótka relacja). Urzekło mnie, że pierwsze jej wydanie autor wydrukował własnym kosztem (bo nikt jej nie chciał wydać!), sam nosił po 30 sztuk na pocztę i osobiście wysyłał osobom, które zamówiły książkę na stronie internetowej (nie była dostępna w księgarniach!). I jak się okazało, stała się ogromnym sukcesem! 
Po otwarciu przesyłki moją uwagę od razu przykuła okładka; prosta, lecz niebanalna w tej prostocie, wyjątkowa, zapowiadająca przyjemną i smakowitą lekturę. Całość niezwykle pięknie wydana, na dobrej jakości papierze, w wersji polsko-angielskiej (tutaj szansa dla obcokrajowców na zapoznanie się z bogatą ofertą naszej cuisine). 
Uzbrojona w rozmaite przekąski (wszak inaczej się nie da, choć, jak się później okazało, apetyt rozbujały lekturą i tak nie został należycie zaspokojony) rozpoczęłam swoją przygodę :-) 
A czyta się "Naturę Kuchni Polskiej" jak najlepszą opowieść literacką. Koniecznie jednym tchem, bez przerwy, bo żal przerywać tej opowieści o kuchni zapomnianej na lata, ale odkrywającej przed nami, dzięki Wojciechowi Modestowi Amaro, swoje sekretne składniki. Każda nowa strona to pięknie opisany składnik przewodni (jest ich 29), z ilustracją, a dodatkowo podparty zdjęciem potrawy, w której został użyty! Od agrestu ("Szynka z kaczki marynowana w soli morskiej, agrest confit z jałowcem i piana z foie gras"), poprzez aronię, barszcz (roślinę!), biedrzeeniec, brzozę, czarny bez, czosnek niedźwiedzi, dąb, dereń (w formie polskich oliwek!), dziką różę, głóg, jałowiec, jarzębinę, kasztana, lipę, mak, morwę, pigwę, pokrzywę, rabarbar, rukiew, rumianek, słonecznik, sosnę, szarłat, szczawik zajęczy, tatarak, trawę żubrową, aż po werbenę cytrynową (ten "Chłodnik z mirabelek z wanilią, emulsja z orzechów laskowych, listki werbeny cytrynowej" urzekł mnie bez reszty). 
Jak każde danie zresztą! Mamy do wyboru ucztę słoną lub słodką. 
A zdjęcia? Zdjęcia są tutaj dodatkowym atutem, zostawiają bowiem miejsce na uruchomienie wyobraźni!

 I aż korci, żeby pójść do kuchni i ugotować coś równie pysznego i zaskakującego, bowiem okazuje się, że w domu możemy przygotować podobne dania. Już widzę i słyszę niedowiarków, którzy chcieliby postukać mi do głowy :-) 
Wiadomo, że nie mamy maszyny do "sous vide"  czy pakowarki próżniowej. Ciekłego azotu też nikt nie trzyma w piwnicy! Myślę, że autor doskonale zdaje sobie z tego sprawę. 
Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby spróbować poeksperymentować z dostępnymi nam metodami, w miarę możliwości zdobywając opisane składniki. A zdziwicie się, bo ogromna część z nich zapewne rośnie gdzieś obok Waszych domów, w ogródkach lub na spacerowych łąkach. Ile to razy obojętnie przeszłam obok jarzębiny lub kwitnących baldachów czarnego bzu? Wystarczy się rozejrzeć (ja na pewno będę teraz wszędzie wypatrywała tych cudów natury). 
To też jest wielkim plusem tej książki! Bo chcieć to móc, prawda? 

O części składników opisanych w książce, jak chociażby szczawik zajęczy czy biedrzeniec nie miałam wcześniej żadnej wiedzy. 
Uwielbiam świeży i kuszący zapach zielonego tataraku, ale trudno jest mi sobie wyobrazić jak musi smakować palony, oddający aromat olejowi, który wieńczy filet z sandacza. To już jest poezja! 

Szczerze polecam tę lekturę każdemu, kto chce poszerzyć swoje kuchenne horyzonty!

Trzymam kciuki za Atelier Amaro!
Kto wie, być może niedługo Wojciech Modest Amaro zostanie uhonorowany dwiema gwiazdkami Michelin? Tego życzę z całego serca! 






2 komentarze: