Uwielbiam wszystkie owoce morza, szczególnie krewetki, langustynki, małże...
Do moich ulubieńców i zdecydowanych faworytów należy też homar, ale o tym wkrótce... :-)
Jedne z najsłodszych i najbardziej morskich, jakie jadłam w życiu, to te hiszpańskie, pałaszowane w nadmorskiej restauracji rybackiej dzielnicy Barcelony, nazywanej Małą Barceloną lub po prostu Barcelonetą.
Wiadomo, że przy brzegu morza będą najlepsze, bo prosto z kutra lub statku rybackiego trafiają na małą giełdę, a następnie szybko licytowane do restauracyjnej kuchni.
Widziałam pracę rybaków na statku, który przybija do brzegu, z sieciami pełnymi różnych morskich skarbów...niesamowite. Widziałam też pasję szefów kuchni maleńkich knajpek, którzy z prostych składników potrafili wyczarować niezwykłe dania, każde świeże i smaczne, takie morskie w smaku i aromacie (aż ciężko to opisać).
Przez ten nieziemski smak o mało nie zostałam w Barcelonie niespodziewanie dłużej - namawiana przez kelnera do niespiesznego jedzenia tak się delektowałam świeżą paellą i gulaszem rybnym, że zapomniałam o istnieniu czasu, a samolot czekał... :-)
Szczerze mówiąc ciągle tęsknię za tym smakiem...
Szkoda, że świeże owoce morza są u nas drogie i mało dostępne. Może jednak kiedyś się to zmieni?
W międzyczasie zapraszam na namiastkę moich ukochanych smaków podróży:
krewetki tygrysie zapieczone na sosie pomidorowym, przykryte warstwą fety, która podczas pieczenia w wysokiej temperaturze roztapia się cudownie (wiem, że feta nie jest typowo hiszpańskim składnikiem, jednak świetnie uzupełnia to danie).
Zamiast świeżych można z powodzeniem użyć dobrej jakości mrożonych, które z reguły wstępnie są już oczyszczone, obrane i lekko podgotowane (ważne jest ich wcześniejsze rozmrożenie i osuszenie).
Dodatki dobierzcie sami: ulubiony makaron, ryż lub świeża bagietka. Do tego kieliszek dobrego, hiszpańskiego wina i jestem szczęśliwa, przenosząc się do restauracyjki w Barcelonie...
Jedziecie ze mną?
Składniki:
(na 2-3 porcje)
- 500 g krewetek tygrysich, rozmrożonych, obranych i oczyszczonych)
- 600 g pomidorów, obranych ze skórki, pokrojonych
- 2 dymki, białe i zielone części, drobno pokrojonych
- 2 ząbki czosnku, zmiażdżone
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- 2 łyżki natki pietruszki
- 1 łyżeczka cukru
- 1 łyżka octu z Jerez (lub octu balsamicznego)
- 1/4 łyżeczki słodkiego pimientonu (mielona, wędzona hiszpańska papryka w proszku, można pominąć lub zastąpić zwykłą mieloną papryką w proszku)
- 200 g fety
- dodatkowo: ugotowany makaron, ryż lub bagietka
W dużym rondlu z grubym dnem rozgrzać oliwę, dodać dymkę i czosnek, podsmażyć przez 3 minuty, często mieszając.
Dodać pomidory, ocet, cukier i paprykę i gotować na średnim ogniu przez ok. 10 minut, aż sos się zredukuje i stanie zawiesisty.
Doprawić do smaku solą i pieprzem, dodać natkę pietruszki i dokładnie wymieszać.
Sos przełożyć do naczynia żaroodpornego, na wierzchu ułożyć krewetki.
Wierzch posypać pokruszoną fetą.
Wstawić do gorącego piekarnika i zapiekać przez 10-12 minut, aż sos zacznie bulgotać, a ser się wyraźnie zarumieni.
Podawać gorące.
Smacznego!
Inspiracje: Magazyn "Kuchnia" 07'2010
bardzo mi się podoba przepis i wersja zapieczona wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńdziękuję :-)
UsuńSmakuje tak dobrze jak wygląda :-)
Pozdrawiam serdecznie!
a ja dziś na durszlaku na pogaduszkach pytałam się właśnie, jak zrobić trochę inaczej krewetki. w rezultacie zrobiłam, jak zawsze, ale Twój przepis zapisuję na przyszłość! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zobaczyłam Twojego pytania :-(
UsuńJeśli lubisz krewetki to na pewno będziesz miała okazję do spróbowania ich w takiej formie.
Pozdrawiam serdecznie!