Tak jak obiecałam przedstawiam relację z długo wyczekiwanej podróży, która niemal śniła mi się po nocach :-)
Podzieliłam ją na trzy części: ogólną, słodycze i wino.
Przyznam szczerze, że wybierając miejsce wakacji nie wiedziałam zbyt wiele o zwyczajach i codziennym życiu Portugalczyków. Nie byłam też świadoma tego, czego mogę się spodziewać.
Portugalia kojarzyła mi się jedynie z Cristiano Ronaldo, winem porto i świeżymi rybami.
I powiem Wam jedno: to, że jest sąsiadem Hiszpanii, nie znaczy, że życie w obu ciepłych krajach jest podobne.
Portugalczycy są bardziej smutni i zamyśleni (może trochę podobni do Polaków?), choć w stosunku do turystów bardzo serdeczni i pomocni :-)
A Porto? Baaaardzo górzyste (nie wiem, jak można tam jeździć samochodem?, całe szczęście, że nie mają śniegu w zimie), urokliwe (szczególnie położona za rzeką Duero Vila Nova de Gaia), żywe, choć pełne sprzeczności.
Przede wszystkim urzekły mnie:
- arroz de mariscos (kojarzony z paellą, choć stanowi zupełnie odmienną potrawę podawaną w miedzianym naczyniu cataplana...o tym wkrótce)
- wszechobecne azulejos (intensywne biało-niebieskie lub wielokolorowe płytki ceramiczne, którymi ozdobione domy, kościoły, mosty, ławki, itd., przedstawiające różne sceny lub wzory),
- ogromne mosty (razem z najsłynniejszym, kolejowym, zaprojektowanym przez samego Eiffla)
- świeże ryby i owoce morza (na które warto wybrać się nad brzeg oceanu, do wioski rybackiej zwanej Matosinhos, w której, jak ulica długa i szeroka, ustawione są grille ze świeżymi skarbami morza - wyobraźcie sobie ten zapach pomieszany ze świeżym oceanicznym powietrzem)
- plaża, potężny ocean i stara herbaciarnia na jego brzegu Casa de Cha da Boa Nova (niestety, ku naszemu zdumieniu, nieczynna!)
- winnice z porto (i nie tylko, jak się okazało)
- kasztany pieczone na ulicy (do tej pory kojarzyłam z tym Francję, a tu proszę :-))
- pchli targ - rozłożony na nieczynnej ulicy prawdziwy targ, na którym, za naprawdę małe pieniądze, można kupić prawie wszystko (mnie przede wszystkim urzekły przedmioty kuchenne i talerze z azulejos - przekonałam się, że warto się targować :-))
- i wiele, wiele innych... :-)
Zazdroszczę. Piękne widoki :]
OdpowiedzUsuńAhh pięknie!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńwspaniałe zdjęcia. ach, zazdroszczę takiej cudownej wyprawy :)
OdpowiedzUsuńcudowna podróż i miejsce! zazdroszczę :) co ja bym dała, żeby teraz tam się przenieść :D
OdpowiedzUsuńprzepyszna podróż, zazdroszczę:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńSmakowanie takich portugalskich przysmaków i podziwianie na żywo pięknych widoków musiało być niezwykłe...
OdpowiedzUsuńFantastyczna podróż :)!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i na pewno piękne wspomnienia:) Zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i piękna podróż ! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńByłam w Portugalii w tym roku i widzę, że mamy podobne zdjęcia:) Od tego wyjazdu Porto prowadzi w rankingu moich ulubionych miast. Jest niesamowite - cudowna mieszanka nowoczesności i tradycji. I ten ocean!
OdpowiedzUsuńBasiu,
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Przyznam, że na nie czekałam :)
Serdecznie pozdrawiam,
E.
Fantastyczne zdjęcia, aż chciałoby się tam być:-)
OdpowiedzUsuńPorto jeszcze przede mną. Na razie moja przygoda z Portugalią ogranicza sie do Lizbony i Madery, a tyle jest jeszcze do zobaczenia. Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńAż zazdroszczę...ale jak już wybiorę się w tamte strony, to wiem gdzie się udać w pierwszej kolejności.
OdpowiedzUsuńJak pięknie :)) Super zdjęcia :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAch co za miejsce... marzenie... :-)
OdpowiedzUsuń