1 października 2012

PORTO - RELACJA Z PODRÓŻY (część I)

Fotorelacja z portugalskiej podróży kulinarnej (część I)


Tak jak obiecałam przedstawiam relację z długo wyczekiwanej podróży, która niemal śniła mi się po nocach :-) 
Podzieliłam ją na trzy części: ogólną, słodycze i wino.
Przyznam szczerze, że wybierając miejsce wakacji nie wiedziałam zbyt wiele o zwyczajach i codziennym życiu Portugalczyków. Nie byłam też świadoma tego, czego mogę się spodziewać.
Portugalia kojarzyła mi się jedynie z Cristiano Ronaldo, winem porto i świeżymi rybami.
I powiem Wam jedno: to, że jest sąsiadem Hiszpanii, nie znaczy, że życie w obu ciepłych krajach jest podobne.
Portugalczycy są bardziej smutni i zamyśleni (może trochę podobni do Polaków?), choć w stosunku do turystów bardzo serdeczni i pomocni :-)
A Porto? Baaaardzo górzyste (nie wiem, jak można tam jeździć samochodem?, całe szczęście, że nie mają śniegu w zimie), urokliwe (szczególnie położona za rzeką Duero Vila Nova de Gaia), żywe, choć pełne sprzeczności.
Przede wszystkim urzekły mnie:
- arroz de mariscos (kojarzony z paellą, choć stanowi zupełnie odmienną potrawę podawaną w miedzianym naczyniu cataplana...o tym wkrótce)



- wszechobecne azulejos (intensywne biało-niebieskie lub wielokolorowe płytki ceramiczne, którymi ozdobione domy, kościoły, mosty, ławki, itd., przedstawiające różne sceny lub wzory),




- ogromne mosty (razem z najsłynniejszym, kolejowym, zaprojektowanym przez samego Eiffla) 


- świeże ryby i owoce morza (na które warto wybrać się nad brzeg oceanu, do wioski rybackiej zwanej Matosinhos, w której, jak ulica długa i szeroka, ustawione są grille ze świeżymi skarbami morza - wyobraźcie sobie ten zapach pomieszany ze świeżym oceanicznym powietrzem)


- plaża, potężny ocean i stara herbaciarnia na jego brzegu Casa de Cha da Boa Nova (niestety, ku naszemu zdumieniu, nieczynna!)


- winnice z porto (i nie tylko, jak się okazało)


- kasztany pieczone na ulicy (do tej pory kojarzyłam z tym Francję, a tu proszę :-))


- pchli targ - rozłożony na nieczynnej ulicy prawdziwy targ, na którym, za naprawdę małe pieniądze, można kupić prawie wszystko (mnie przede wszystkim urzekły przedmioty kuchenne i talerze z azulejos - przekonałam się, że warto się targować :-))


- i wiele, wiele innych... :-)

17 komentarzy:

  1. Czekam na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniałe zdjęcia. ach, zazdroszczę takiej cudownej wyprawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowna podróż i miejsce! zazdroszczę :) co ja bym dała, żeby teraz tam się przenieść :D

    OdpowiedzUsuń
  4. przepyszna podróż, zazdroszczę:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Smakowanie takich portugalskich przysmaków i podziwianie na żywo pięknych widoków musiało być niezwykłe...

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne zdjęcia i na pewno piękne wspomnienia:) Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne zdjęcia i piękna podróż ! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam w Portugalii w tym roku i widzę, że mamy podobne zdjęcia:) Od tego wyjazdu Porto prowadzi w rankingu moich ulubionych miast. Jest niesamowite - cudowna mieszanka nowoczesności i tradycji. I ten ocean!

    OdpowiedzUsuń
  9. Basiu,
    Piękne zdjęcia! Przyznam, że na nie czekałam :)

    Serdecznie pozdrawiam,
    E.

    OdpowiedzUsuń
  10. Fantastyczne zdjęcia, aż chciałoby się tam być:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Porto jeszcze przede mną. Na razie moja przygoda z Portugalią ogranicza sie do Lizbony i Madery, a tyle jest jeszcze do zobaczenia. Zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż zazdroszczę...ale jak już wybiorę się w tamte strony, to wiem gdzie się udać w pierwszej kolejności.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak pięknie :)) Super zdjęcia :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Ach co za miejsce... marzenie... :-)

    OdpowiedzUsuń